Piątkowy wypad na sandacze z Arturem zaplanowałem na początku tygodnia. Pogoda miała się stabilizować po silnych wiatrach oraz skokach ciśnienia. Plan jest taki, wypad nad Bug poszukać sandacza na spinning.
Godz 8.00 jestem u Artura. Pakujemy sprzęt i ruszamy na Dorohusk, po drodze dzwonimy do Straży Granicznej zgłosić wędkowanie na Bugu. W pierwszej kolejności odwiedzamy ubiegłoroczne łowiska na prostym odcinku rzeki. Kilka wyjść szczupaka do przynęty Artka oraz okoń który zaciekawił się moją, to wszystko w tym miejscu. Po godzinie zmieniamy miejsce. Jedziemy na głębsze doły na zakolach Bugu.
Ponieważ jest już blisko południa i słoneczko wyszło z za chmur przygrzewając, palimy ognisko i robimy przerwę. Ciepła herbata i przypieczona z ognia kiełbaska smakuje wyśmienicie.
Jedziemy dalej na następne zakole. Jest pierwszy sandacz, uderzył w gumę relax`a z 20g hakiem. Branie nastąpiło w pierwszym opadzie, kiedy przynęta tylko wpadła do wody. Energiczny pstryk sandaczowy, klasyk. Kamera została w Jeepie ale poradziliśmy sobie telefonem. Ryba wraca do wody.
U mnie seria zaczepów, kilka razy udało się odstrzelić ale większość przynęt urwana. Dochodzimy do następnego zakola. Słonko w plecy, ustawiam kamerę za sobą i zaczynam jig-owanie. Kilka pstryków nie zaciętych i jest kolejny sandacz. Wypuszczam rybę i dosłownie pięć może dziesięć rzutów następuje branie. Pierwsze wrażenie zaczep którego tam nie było, ale chwila mija i ten zaczep rusza na głębinę przy skarpie. Wołam Artura. Zaczyna się walka z Sumem. Wędzisko Zander Jig Konger z kołowrotkiem Daiwa NINJA 3000 z plecionką 0.20 już dobrze nadwyrężoną zaczyna pracować na pełnych obrotach. Test sprzętu i pytanie czy da radę?. Walka trwała ponad półtorej godziny. Ryba wychodziła z prądem i wracała, by popłynąć pod prąd. Zresztą zobaczcie sami jak to było.
Materiał Wideo – Hol Suma rzeka Bug
Jeżeli wpis Ci się podoba i chciałbyś być powiadamiany na bieżąco o nowych wpisach na naszej stronie – Zapraszamy do zapisania się do Newslettera
[wysija_form id=”1″]